sobota, 4 lipca 2009

Upał, dieta, piosenka

Wyniki z matur pisemnych mnie specjalnie nie ucieszyły, ale nie są najgorsze. Stres związany z wynikami, ze składaniem papierów na uczelnie, z załatwianiem miliona innych spraw. Mama mówi, że jestem 'jeszcze dziwniejsza niż zwykle' i chyba ma rację. Żeby się uspokoić opieram głowę o ścianę i kręcę głową na boki. Miłe uczucie. Chodzę cicho na palcach. Bawię się z siostrą w powtarzanie (ja mówię jej imię, ona pyta "co?", ja znów jej imię, ona znów pyta i tak możemy grać godzinę), nie mam pojęcia skąd się biorą nowe siniaki i zadrapania na rękach, nie podoba mi się to, że jest tak gorąco, bo w takie upalne dni nie potrafię oddychać. No a poza tym w takie dni ludzie się pocą, śmierdzą, a w komunikacji miejskiej, na którą jestem skazana, trudno uniknąć dotyku ich lepkich ciał. I jak ktoś mnie dotyka, to mam ochotę go uderzyć i krzyczeć, wrzeszczeć, wyrwać się i uciec. Najgorsze jest to, że obrzydzenie do lepkiego ciała dotyczy też mojej rodziny, więc nawrzeszczałam wczoraj na moją siostrę, że ma się do mnie nie przytulać.

Od 15 czerwca nie jem mięsa. Już kiedyś nie jadłam przez 3 albo 4 lata (nie pamiętam dokładnie). Odstawiłam je z powodów ideologicznych i religijnych. Udało mi się odzyskać wiarę utraconą w połowie I klasy liceum. A teraz udało mi się ją odzyskać, bo wyszłam wreszcie z prawie 3 letniej depresji :).
Nigdy specjalnie nie wierzyłam w Boga i nie rozumiałam chrześcijańskich zasad, bo są one często bardzo sprzeczne, więc z chodzenia do kościoła i udawania zrezygnowałam w 6 klasie szkoły podstawowej. I w 1 klasie gimnazjum odkryłam buddyzm. Buddyzm wydał mi się szalenie logiczny i racjonalny. W końcu buddyzm nie opiera się na wierze w niewidzialnego człowieka tam w niebie, który cały czas cię obserwuje i, który jest w stanie wysłać swoich wyznawców do wiecznego piekła, chociaż ich kocha (mam nadzieję, że nie obrażam niczyich uczuć religijnych).
Tzn nie jestem wegetarianką, bo jem mięso ryb, ale ryb nie mogę odstawić, bo w mojej rodzinie genetyczne są problemy z tarczycą. Ale tak to nie jem żadnego innego. I czuję się dużo zdrowsza :).

Aha, i jeszcze znalazłam piosenkę, która mogłaby się stać moim (i chyba większości autystów), hymnem: A. Rybiński, "Jestem nietutejszy".

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hej @.@

Masz rację, upał to koszmar, zwłaszcza w autobusach, tramwajach i tego typu środkach komunikacji. Wczoraj byłam w Poznaniu i też myślałam, że się w tramwaju uduszę. W takich chwilach lubię moją wieś, chłodny dom i spokój ^^ Lepkie ciała ludzi to faktycznie koszmar, wieczny zapach [ptu i denerwujący fakt, że ty również jesteś spocony @.@ Masakra @.@

Co do wiary - mnie, jako chrześcijanki, nie uraziłaś, i tak napisałaś to o wiele lepiej niż wielu ludzi. Wiem, że w mojej religii jest masa sprzeczności i często się nad nimi zastanawiam, ale mimo to wierzę ^^""" Może chodzi o to, że po prostu wierzę w Boga, a niekoniecznie we wszystkoe dogmaty Kościoła. Bo wiara a Kościół to już dwie różne bajki ^^"" I szczerze mówiąc, źle się czuję, kiedy ludzie to uogólniają, zwłaszcza, że większość ateistów jest bardzo cięta na katolików ^^"""" Cóż... A na buddyzmie się szczerze mówiąc w ogóle nie znam, więc nie mam co powiedzieć ^^""

Ogromnie cieszy mnie wiadomość, że wyszłaś z depresji ^^ Mam nadzieję, że to się utrzyma, wiesz, nowy etap życia i tak dalej xD""

U mnie wegetarianizm by nie przeszedł, dlatego podziwiam Twój @.@ Być może u mnie byłoby ciężko, bo lubię niewiele warzyw, i wtedy żyłabym chyba na samych słodyczach XD" Albo ziemniakach @.@ XD

Co do matur - cóż, mnie moje wyniki z testów też nie zadowoliły, chociaż nie były takie złe, więc rozumiem, o co Ci chodzi ^^"

Składania tych wszystkich papierów to koszmar, ja teraz też jeździłam do liceum (dostałam się @.@), a moja znajoma też załatwia sobie studia. Współczuję Wam, mnie to czeka za 3 lata @.@

Trzymaj się ciepło (chociaż, biorąc pod uwagę ten upał, powinnam powiedzieć "chłodno" XD) i miłych wakacji tak ogółem ^^

~@lu-chan

Anonimowy pisze...

Hm, chciałabym napisać coś od siebie w związku z poprzednią notką.
Mam podobnie.
Mam problemy z komunikacją z obcymi ludźmi, w restauracji to może nie, ale żebym zadzwoniła i zamówiła jedzenie na wynos czy coś... ile z tym u mnie w domu awantur było, ech.
Raz mnie mama uczyła, co mam na poczcie powiedzieć, bo chciałam paczkę do przyjaciółki wysłać. I robiłyśmy taki "teatrzyk" - ona pyta, ja odpowiadam. Ale przynajmniej wtedy nie bałam się tak bardzo.

Co do wiadomości najnowszych - cieszę się, że matura nie poszła ci najgorzej.
I wydaje mi się, że takie słowa nie powinny nikogo urazić. Ale cóż, różni ludzie są na świecie.

:*

otempora