czwartek, 16 kwietnia 2009

I po świętach

"Mam idealnie analityczny umysł,
a
uczucia tak rozrzedzone jak tlen na szczycie Mount Everestu.
Uczuć innych ludzi mogę się tylko domyślać.
Nie są tak przejrzyste jak wzory matematyczne.
Miałem wprawdzie przyjaciół i dziewczyny,
ale tak naprawdę z nikim nie byłem blisko."
/"Koniec niewinności", Sakurai Ami/


Cytat pochodzi z bardzo interesującej książki- co prawda nie na temat autyzmu, a enjo kosai (czyli prostytucji małoletnich w Japonii; sama autorka napisała powieść jako nastolatka i jako nastolatka występowała w filmach pornograficznych), ale mogę się pod nim podpisać.
Sądzę, że depresja, tak częsta u osób ze spektrum, bierze się właśnie z tego, że z nikim nie jest się blisko. Bo, z tego co zauważyłam, blisko z kimś się jest, jeżeli się ma rozwiniętą empatię. A moja jest bliska zeru. Często nie umiem nawet zrozumieć, że inni też mają uczucia. Jak byłam mała i matka czasami mi mówiła: "Pomyśl jak on się musiał poczuć!", to zastanawiałam się- ale nie nad tym, jak się poczuł, tylko nad tym, jak to się stało, że czuł.
Święta były męczące. Musiałam jechać na spotkanie rodzinne. Co prawda wzięłam ze sobą game boy'a, ale siedzenie sześciu godzin w towarzystwie innych ludzi, którzy są szalenie głośno, było męczące. W lany poniedziałek, jak tylko zobaczyłam moją młodszą siostrę ze szklanką wody, zawołałam matkę, żeby zakazała G. mnie oblewać. Zakazała. Do siebie do domu (do ojca) wróciłam wieczorem, kiedy miałam już pewność, że nikt nie będzie biegał z butelką pełną wody.
Panicznie się boję nagłych bodźców. Kiedy widzę psa, to jest OK., bo wiem, że może zaszczekać. Ale kiedy go nie widzę i nagle zaszczeka, wpadam w panikę. Nogi mi się trzęsą i nawet jak widzę: jest na smyczy albo jest za bramką, boję się. Bo to był nagły dźwięk. Nagły dotyk jest nieprzyjemny i mogę zareagować nawet agresją.

Liceum zdałam, oceny już mam wystawione. Cieszę się. I chodzi za mną od dwóch dni piosenka: "London bridge is falling down". Ciągle ją nucę.

:)


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mi czasem trudno pamiętać, że inni też czują - i że mogą czuć coś innego, niż ja. Trudno mi być cały czas tego świadomą. Nie wiem wtedy, jak się zachować i robię się strasznie sztuczna, przynajmniej moim zdaniem.
Ostatnio zauważyłam też, że inni patrzą na mnie - i mogą uważać za kogoś, kim nie jestem. Przez to strasznie się stresuję.

Z drugiej strony, mam łatwość w przeżywaniu uczuć. Wystarczy mi powiedzieć coś smutnego i już ryczę jak bóbr. Szczególnie, jeśli chodzi o czyjeś cierpienie, czyjąś stratę - wtedy wręcz czuję jego/jej uczucia.

Dziwna mieszanka, nie sądzisz? ^^"

otempora