środa, 13 maja 2009

Po maturach | rozważania o 'wyleczeniu' AS

Matury pisemne mam już za sobą. Jutro ustny polski, a ustny angielski 19.05. Stresuję się jutrem. Bo wiem, że jeżeli w trakcie mówienia się zdenerwuję, to zacznę stimować, zatnę się na jednym słowie, zacznę się jąkać albo w ogóle nic nie powiem. I boję się tego 'zdenerwowania'. Nie wiem, jak mi poszły matury pisemne. Dowiem się w czerwcu, kiedy będę mieć już wyniki w dłoni. Polski był dla mnie strasznie trudny, historia też nie była łatwa.

Ostatnio dowiedziałam się, że dziewczyna, z którą jestem, się na mnie obraziła w trakcie naszej rozmowy (o czym ja nie miałam pojęcia). Spytałam jej czy jest zła (wtedy, w czasie rozmowy), powiedziała, że nie. I dopiero w miniony piątek przyznała, że była zła, że się obraziła. Nie rozumiem tego (obrażania się też nie rozumiem. Nigdy się nie obrażam.), że wymaga ode mnie domyślania się, kiedy wie, że dla mnie "domyślanie się" to rzecz nie do przeskoczenia. Czemu ludzie nie mogą mówić sobie wprost, tylko muszą się bawić w niedopowiedzenia?
Wszyscy moi przyjaciele (czyli aż cztery osoby) są uświadomieni, że do mnie mówi się prosto, bez "owijania w bawełnę". Inaczej nie uzyska się tego, czego się ode mnie chce.
Wydaje mi się, że to strasznie utrudnia osobom z ZA funkcjonowanie w społeczeństwie.

NT mają chyba w głowach jakiś taki czujnik, który pozwala im rozumieć się mimo tych wszystkich metafor, niedopowiedzeń. Mam straszne problemy ze zrozumieniem intencji mówiącego, jeżeli ten mówiący nie powie mi wprost o co mu chodzi.

Zastanawiałam się też (sprowokowana pytaniem pewnego znajomego) czy żałuję, że mam Aspergera, czy- gdyby się dało, gdyby coś takiego istniało w ogóle- poddałabym się 'leczeniu', dzięki któremu stałabym się NT.
Nie mogę żałować, że mam ZA, bo nie wiem, jaka bym była gdybym go nie miała. Jestem taka od zawsze. Nie uważam, że jestem lepsza, ale też nie jestem gorsza. I nie poddałabym się żadnemu takiemu leczeniu. Mimo wszystko ZA mnie w jakiś sposób definiuje, jest nieodłączną częścią mnie. Czyli, gdybym 'wyleczyła' Aspergera, nie byłabym już sobą. Nie wiem kim bym w ogóle była. Nie umiem sobie wyobrazić siebie bez Zespołu Aspergera. Nie mam nawet pojęcia, jak wtedy odbierałabym świat wokoło!

Czasami jest mi źle i smutno, że jestem inna, odstająca. Ale nie potrafię nawet wyobrazić sobie, jak można rozumieć wszystko inaczej. Czasem chciałabym być 'taka jak wszyscy', ale nawet nie wiem na czym to miałoby polegać. Więc nie żałuję, że mam Aspergera i że nie jestem NT, i nie poddałabym się leczeniu, gdyby istniało.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hej ^^

Wiesz co, myślę, że ludzie bawią się w niedopowiedzenia, ponieważ przywykli do tego, że większość je rozumie. Chyba wszyscy ludzie (poza Tobą @.@) jakich znam, we wszystkim dopatrują się jakichś podtekstów, drugiego dna, właśnie niedopowiedzeń. Wychwytują to w mimice, tonie głosu czy gestach. I dlatego zapominają, że niektórzy mogą nie wyszukiwać tego wszystkiego. Co nie zmienia faktu, że powinni być ze sobą szczerzy ^^""

Ja też myślę, że "wyleczenie" z tego byłoby czymś dziwnym... Tzn. nie wyobrażam sobie Ciebie jako innego człowieka, i Ty raczej też nie... Taka się urodziłaś przecież. @.@ Dla mnie byłoby przerażające nagle zupełnie zmienić sposób myślenia oO"""

A że matury się kończą, to dobrze ^^ Będę jutro trzymać za Ciebie kciuki :) Wierzę, że dasz sobie radę i powstrzymasz zdenerwowanie ^^

Pozdrawiam ciepło
:*

~@lu-chan

Rai pisze...

Właściwie to chciałam tylko napisać, że uważam, iż to dobrze nie żałujesz tego, że nie jesteś NT. To by chyba tylko utrudniało życie, takie żałowanie, że nie jest się kimś innym.

Powodzenia na ustnych.

ginger-girl pisze...

Jakbyś nie miała ZA, to bym nie miała mojego małego dzieciaczka pod nadzorem! A to byłaby dla mnie mega strata! No i jak bym się niby miała przygotowywać do wychowywania swoich dzieci? O.O
;))

Cynthia pisze...

Nie mam ZA, ale pewne zachowania są mi bliskie, w zależności od nastroju (Unikanie hałasu, nagłych nieprzewidzianych bodźców). Dlatego myślę, że będę cię czytać. Pozdrawiam.

PS. Co znaczy NT?

powsinoga_pl pisze...

ja też miałem olbrzymie problemy z odczytywaniem niedomówień i podtekstów. jednak nauczyłem się tego poprzez rozpatrywanie możliwych interpretacji (kawał ciężkiej roboty). dziś - dzięki obserwacjom - wiem, że nawet "normalni" ludzie, którzy nie mają problemów z domyślaniem się, nie zawsze domyślają się słusznie, bo to jest kwestia kontekstu, a dziś, kiedy ludzie są tak ruchliwi, tak często zmieniają miejsce zamieszkania, kiedy dzielą nas ogromne nieraz różnice obyczajowe i światopoglądowe, nawet 5 osób rozmawiających przy jednym stoliku może reprezentować bardzo różne konteksty. właściwie nie obrażanie się powinno być częścią etykiety każdego, zwłaszcza wobec ludzi, których się słabo zna.
jeśli chodzi o twój stosunek do nowych miejsc i obcych - nie wiem, czy moje doświadczenia choć trochę Ci pomogą, ale miałem podobnie (wstydziłem się zapytać obcych o drogę, numer sali na uczelni itp.). dużo dały mi odpowiedzi na pytania które stawiałem sobie samemu: dlaczego się boję? czego potrzebuję, żeby się przełamać? itd. zdałem sobie m.in. sprawę, że ponieważ zazwyczaj nie wiem, jak się zachować, po prostu nie chcę wyjść na niedoinformowanego, nienormalnego (albo "lenia, któremu się nie chce ruszyć głową"). dziś czasem udaje mi się przełamać, głównie dzięki krótkiej relaksacji oraz wyobrażaniu sobie, że ta osoba, której chcę się zapytać jest życzliwa, nawet jeśli ma kwaśną minę. tym niemniej, pochodzę z tzw. "toksycznej" rodziny (co się ostatnio nazywa "współuzależnioną") i wiem, że sporo moich zahamowań właśnie stąd się bierze. możliwe jednak, że ta technika rozmawiania ze sobą o swoich blokadach, lękach itd. przyda się i Tobie.

Pozdrawiam,
Marek