czwartek, 22 października 2009

Jak na studiach.

"Tytułowa bohaterka bajki "Mała syrenka", napisanej w 1836 roku przez Hansa Christiana Andersena, zakochuje się w księciu. Jest jednak syreną, jest inna. Za wszelką cenę pragnie przybrać ludzką postać. Życzenie syreny spełnia się- otrzymuje nogi, jednak kosztem mowy. Niezdolna do wyrażania własnym głosem swoich uczuć, myśli i zamiarów, traci ukochanego, gdyż książę nie jest w stanie jej zrozumieć. (...)
Można (...) przywołać (...) powtarzający się komentarz dziewcząt z ZA/WFA, że czują się inne pomimo czynionego przez nie wysiłku, by na zewnątrz wyglądać normalnie. Podobnie było z syreną, która uzyskując ludzką postać, nadal wewnętrznie pozostała morską istotą i nie znalazła drogi porozumienia z księciem."
/"Zespół Aspergera. Inny mózg, inny umysł.", A. Rynkiewicz/

ja jednak pozostanę Smokiem ;)

- - - - - -

Na studiach strasznie dużo zajęć. Nie mam w ogóle czasu dla siebie i zaczynam to odczuwać w bardzo bolesny sposób. Nie mam kiedy zajmować się Japonią i rysowaniem, więc zaczynam być coraz bardziej nerwowa. Łatwo się wściekam i jestem rozdrażniona. Na szczęście na kierunku mamy genetykę i biomedycynę, więc chociaż to mogę rozwijać.

Na korytarzach panuje hałas. Ludzie z mojej grupy nie rozmawiają ze sobą, tylko krzyczą do siebie. Wrzask to jest jedyna forma komunikacji jaką znają. I to jest bardzo bolesne. Pilnuję się na zajęciach żeby przypadkiem nie zacząć stimować, żeby wyglądać jak najnormalniej. Obserwując ich staram się "wpasować" w ich świat. Ale to trochę tak jakbym próbowała założyć za ciasne spodnie- na łydki i do połowy ud wejdą, ale ubrać ich nie ubiorę. Odczuwam swoją inność w sposób bardzo bolesny.
Powiedziałam A., że mam Zespół Aspergera. Przede wszystkim dlatego, że wiem, iż właśnie ZA tworzy mnie jako jednostkę i przez to zachowuję się tak, a nie inaczej- a nie chciałabym żeby się przestała odzywać do mnie z jakiegoś powodu, na który nie mam wpływu (albo którego nie zauważyłam, bo mój kod społeczny jest kodem wyuczonym, więc wielu rzeczy wciąż nie czuję).

Po powrocie z zajęć nadrabiam samą siebie. Stimuję, układam kostki, rozwiązuję sudoku. A powinnam się uczyć. Swoją drogą, zabawna rzecz z tymi stimami- kiedy zaczynam stimować zapominam o świecie realnym, jestem w- tak jakby- moim własnym.
Dzisiaj jestem wcześnie w domu, bo nie poszłam na arteterapię i muzykoterapię. Wczoraj byłam w domu po 18, we wtorek byłam po 20. A na uczelni byłam od samego rana (o 9 zaczynam zajęcia). Mam wyrzuty sumienia, że nie poszłam na arteterapię i muzykoterapię (bo nie wypełniłam swoich obowiązków), ale czułam już taką wewnętrzną niechęć, pragnienie zajęcia się swoimi zainteresowaniami, że nie miałam wyboru.
W każdym razie, codziennie po powrocie z uczelni jestem wykończona interakcjami międzyludzkimi, hałasem i natężeniem masy ludzkiej.

Z
astanawiam się nad swoim kierunkiem. Ludzie tam idą, bo interesuje je terapia dzieci czy dorosłych z upośledzeniami (czy niewidomych albo głuchoniemych. W każdym razie: terapia ludzi z jakimiś deficytami). A mnie np w dziecku z Zespołem Downa nie interesuje terapia tego dziecka, tylko błąd genetyczny, trisomia 21-ego chromosomu.

I przeraża mnie jedno: dobrze interesuje mnie Japonia, interesują mnie języki, interesuje genetyka i medycyna. I teoretycznie od wielu lat mówię, że będę uczyć angielskiego. Ale tak naprawdę nie chcę uczyć tego angielskiego. I nie wiem, co chciałabym robić. Idealnym rozwiązaniem byłoby życie w świecie, w którym mogłabym tylko zajmować się swoimi zainteresowaniami, niczym innym. Ale bez pieniędzy przecież nie dam rady żyć :(.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Terapia upośledzonych czy w inny sposób chorych ludzi nie jest łatwa. Jeżeli to Cię nie pociąga, to możesz jej nie podołać. Sprawia Ci ból hałas na uczelni - a teraz wyobraź sobie terapię autystycznego dziecka, które potrafi krzyczeć przez parę godzin. Wydaje mi się, że takie dzieci wymagają dużo cierpliwości i samozaparcia, a to może być niemożliwe, jeśli sama będziesz czuła przez cały czas ból i dyskomfort. Z kolei dzieci z zespołem Downa potrzebują dużo empatii. Znam jedno takie dziecko i widzę, że bardzo potrzebuje rozmowy z drugą osobą, wykonywania wspólnie różnych czynności - to nie są ludzie podobni do autystów.

Ciągle wspominasz o Japonii. Może powinnaś się jednak zastanowić nad japonistyką? Nie jest powiedziane, że musisz ukończyć oligofrenopedagogikę, jeśli ten kierunek Ci się nie podoba i nie widzisz w nim siebie w przyszłości. Japonistyka na pewno pozwoliłaby Ci dużo czytać o Japonii, tak jak lubisz, poznawać język i kulturę. Taki kierunek wymaga na pewno zainteresowania, ale nie tak ogromnej cierpliwości i siły, jak zajęcia terapeutyczne z ludźmi. Zastanów się nad tym jeszcze, może czułabyś się lepiej na innych studiach. Myślę, że nie ma sensu się męczyć wbrew sobie, jeśli później miałabyś nie widzieć w swoim zawodzie nic dobrego i nie dawać sobie z nim rady.

Rika

Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD pisze...

Porównanie dziewcząt czy kobiet z ZA/WFA do smoka też jest bardzo trafne, dobre i do tego zabawne.
Interesujące są komentarze, wpisy do tego blogu. Zapraszam serdecznie także do rozmów na temat ZA/WFA pod mój adres emailowy: rynkia@spu.edu

Pozdrawiam serdecznie z Seattle. Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD
autorka książki.

Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD pisze...

Jeszcze jeden komentarz do tego blogu. Nie znam Pani imienia, nie widzę go także w wpisach ale muszę przyznać, że niektóre Pani opisy są urokliwe i wiernie oddają naturę ZA/WFA. Pracuję nad materiałem do publikacji o osobach dorosłych z ZA/WFA. Jesli jest Pani zainteresowana współpracą do publikacji proszę o kontakt na adres emailowy, który podałam powyżej. Bardzo cieszy mnie fakt, że są w Polsce dorosłe osoby z ZA/WFA, które jawnie zaczynają mówić i pisać o swoim życiu. Inny to nie znaczy gorszy. Inny to po prostu inny. Jak powiedział Kim Peek - każdy z nas jest inni.
Dziekuję i pozdrawiam serdecznie z Seattle.
Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD

autorka książki: Zespół Aspergera. Inny mózg. Inny umysł.

Anonimowy pisze...

Bycie smokiem do ciebie pasuje :)

Hm, rozumiem, co czujesz, choć oczywiście tylko częściowo. W szkole mam po 8h zajęć, codziennie na 8 (znienawidzone przez uczniów wczesne wstawanie V_V), a do tego jeszcze zajęcia dodatkowe, na które oczywiście sama chciałam chodzić.
A potem wracam do domu i nie mam najmniejszej ochoty na kontakt z kimkolwiek - czuję się, jakbym przez cały dzień wyczerpała już limit słów na te 24h, rozmawiając z tymi wszystkimi ludźmi, limit dotyku i bycia z innymi @.@ i potem rodzice mają do mnie wyrzuty, że z nimi nie rozmawiam, nie przebywam, a ja mam po prostu dosyć, chcę być sama, choć przez chwilę, w spokoju i ciszy, i robić to, na co mam ochotę... X__x"
Em. Wybacz tę nagłą falę zwierzeń ^^"

Rzeczywiście, być może nie pasujesz do tego kierunku, chciałabyś być gdzie indziej. Warto pomyśleć o japonistyce (sama bym chciała @_@") - ale nie skreślaj od razu wszystkiego.
A nawet jeśli stwierdzisz, że ten kierunek jest kompletną pomyłką, to cóż, trudno, zdarza się, wszyscy popełniamy błędy ;)

:*

otempora

Cynthia pisze...

Są tacy co skończyli studia i nigdy więcej nie zajęli się tym co studiowali. Dla mnie to strata czasu. Więc jeśli to nie jest to co chcesz robić, poszukaj czegoś innego. Lepiej stracić semestr niż 5 lat.

Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD pisze...

Pani Paulino, pomyślałam, że ten artykuł zainteresuje Panią a także inne osoby. Oto artykuł:

http://www.nytimes.com/2009/11/03/health/03asperger.html?_r=2&scp=1&sq=vanishing%20diagnosis&st=cse


Niestety jest w języku angielskim. O tych kontrowersjach piszę także w mojej książce.
Komentarz Tony Attwooda w tym artykule, największego eksperta w ZA/WFA jest bardzo trafny. Dr.Attwood i ja rozmawiamy ze sobą także na ten temat. Polecam tekst osobom będącym w spektrum autyzmu a także każdemu, kto zajmuje się lub interesuje się tym tematem.

Pozdrawiam z Seattle,

Agnieszka Rynkiewicz, MAT, MD

powsinoga_pl pisze...

hm, trafiłem na tego bloga z innego (wytrzymalska.blox.pl), który podesłała mi przyjaciółka i mimo, że nie wiem, czy mam choć niewielkiego Aspergera (czy cokolwiek zbliżonego), bardzo dobrze jest mi znane to pragnienie - nie robić nic poza tym, co mnie interesuje (po co trzeba zarabiać? przecież to strata cennego czasu!), a interesuje mnie bardzo wiele i wszystko chcę robić nie tylko "dobrze", ale tak, żeby mnie to zadowalało.
niestety, jestem już po 30ce, a wciąż nie mam sensownej pracy (jak coś znajdę, to nie jestem w stanie się utrzymać - nuda i banał, powtarzanie, użeranie się z ludźmi - doprowadzają mnie do szału). wiem jednak, że praca mnie uspołecznia, poza tym lubię towarzystwo ludzi (byle nie za długo), ich obecność natomiast jest dla mnie niezbędna (chodzi o to, żeby ktoś był w pobliżu, ale najlepiej, żebym nie musiał z tym kimś rozmawiać, tylko mógł zająć się swoimim sprawami; niestety, mało kto na to idzie - trzeba z ludźmi gadać, jak się już z nimi spotyka na mieście, a ja czuję, jak mi czas przecieka przez palce).
zacząłem pisać książkę o tym jak "to wszystko" wygląda z mojej strony - taki rozrachunek i rozpatrzenie się we wszystkich pomysłach na to, dlaczego taki jestem i co mi nie gra w tym, jak świat jest urządzony (tzn. dlaczego "oni" nie widzą tego, co ja :) ). fragmenty umieszczam na moim blogu: klismoklismjandei.blogspot.com, z tym, że te naprawdę "odjechane" teksty jeszcze się tam nie znalazły (na razie tylko te w miarę "grzeczne", "kulturalne").
będę tu wracał, bo twoje pisanie dodaje mi otuchy.

Anonimowy pisze...

Witaj:-) Trafilam tu zupelnie przypadkiem, troszke poczytalam i postanowilam jednak sie odezwac. Mam 35 lat i diagnoze AS/HFA, skonczylam studia pedagogiczne, ale zycie sprawilo mi troche niespodzianek i w tej chwili nie pracuje i nawet nie szukam pracy, a co gorsza nie mam zadnego pomyslu, co moglabym robic. mam troche zainteresowan i ostatnio wymyslilam, ze ja to sie po prostu lubie uczyc;-) Jednak wrodzony i podsycany rzez rodzicow perfekcjonizm wylazi z kazdego kata. Robie cos alvo dobrze, albo wcale! Mimo, ze studia skonczylam z bardzo dobrym wynikiem, na zaliczeniach i egzaminac z metodyki udowadnialam wykladowcy, ze nie ma racji, to mam opory przed przekazywaniem wlasnej wedzy, uwazam, ze nadal nie jest wystarczajaco dobra:-( Teraz wiem,z e kierunek studiow to byl wowczas balad, ale wtedy nie wiedzialam, ze jestem autystyczna... Teraz z wiekiem widze, ze pewne rzeczy coraz bardziej mnie draznia. Prace musze miec albo samodzielna, albo na stanowisku kierowniczym, dyktatorskim wlasciwie, bo jak sobie cos ubzduram, to ciezko mnie przegasdac;) Najgorsze, ze rosnie mi 6-letni nastepca ;) Jesli zastanawiasz sie nad slusznscia wyboru studiow, to dla mnie bylby to juz sygnal, ze te studia to jednak blad. Pracowalam kilka miesiecy w Szkole Zycia. Nie wiem, jakim cudem tam wytrzymalam, chyba tylko przez wlasny upor, ale na dluzsza mete na pewno nie jest to praca dla kogos z ZA. Nawet zdrowi ludzie po pierwszych praktykach uciekali od nas z placzem;-) Studia moze i sa ciekawe, ale teoria i praktyka to dwie zupelnie inne rzeczy,w praktyce wychodzi, ze mimo doskonalej znajomosci teorii moze ci po prostu brakowac podstawowych umiejetnosci w czytaniu zachowan i emocji. Jesli nie radzisz sobie z czytaniem twarzy, to praca z dziecmi uposledzonymi okaze sie koszmarem, nie tylko dla ciebie, ale i dla twoimch podopiecznych. ponoc dla ludzi z autyzmem kierunki techniczne i badawcze sa bardziej odpowiednie. Nie trac czasu, masz przewage znajac braki ZA i wierz mi, lepiej rzucic studia teraz, poszukac dobrego psychologa czy psychiatry, ktory pozwoli ci dojsc, co bedziesz w stanie robic i WYTRZYMAC przez dluzszy czas (u mnie po 2-3 latach MUSI nastapic jakas wieksza zmiana w tym co robie), niz dojsc do tych samych wnioskow za 3-5 lat. Powodzenia!

kontakt do mnie w razie, gdybys miala jakies pytania:
tijgertje@gazeta.pl